Izba Pamięci Ziemi Mszczonowskiej
Mszczonów w 1960 r. - artykuł o zmianach w mieści
Szczycimy się osiągnięciami naszej gminy. Cieszą nas nowe inwestycje, drogi i inicjatywy społeczne. Mszczonów, to miasto ludzi przedsiębiorczych, którzy nie boją się podejmowania ryzyka. Dzięki temu właśnie tu sukcesem kończą się takie przedsięwzięcia, które nie mają szansy na realizację w innych, wolniej rozwijających się miejscowościach. Czy tak było zawsze? Warto zadać sobie pytanie, czym mszczonowianie szczycili się przed laty? Czy byli tak samo dumni ze swej Małej Ojczyzny? Niedawno wpadła mi w ręce gazeta sprzed pół wieku, w której dziennikarz opisał Mszczonów z początku lat 60-tych. Gorąco polecam lekturę tego artykułu. Warto wybrać się w taką małą „podróż w czasie”.
TAM koguty rankiem na opłotkach pieją
TAM koguty rankiem na opłotkach pieją, tam sąsiedzi dobrzy tyją i głupieją"... - pisał kiedyś Tuwim o prowincjonalnym miasteczku. — A właśnie, że nieprawda. Koguty zapewne pieją, natomiast dobrzy mszczonowscy sąsiedzi ani nie tyją, ani tym bardziej nie głupieją. Mają wiele zupełnie innych i ciekawszych zajęć. Na rozległych terenach między Bugiem a Odrą można zapewne znaleźć jeszcze wiele sennych miasteczek z tuwimowskiego wiersza, jest ich jednak coraz mniej. Diabłów, chandry, lenistwa, nudy i beznadziejności wypierają coraz częściej dobre anioły przemysłu, aktywizacji, kina, telewizji, życia kulturalnego.
Mszczonów to miasteczko jakże polskie! Nazwa (zaproponujcie np. Anglikowi, by kilkakrotnie wymówił, to słowo!), historia, położenie, wygląd — wszystko typowe, ale i zmiany na lepsze wyraźnie tu widoczne - śmiem zaryzykować — są również typowe dla ogromnej większości polskich miasteczek.
A wieczorem
Jest grudniowa, dżdżysta niedziela. Zaczyna się świąteczny dzień nie tylko w Paryżu, Londynie i Warszawie, lecz również w Pacanowie, Kłaju, Grójcu i Mszczonowie.Od samego ranka odświętnie ubrani obywatele Mszczonowa wychodzą na ulice. Większośćidzie do kościoła odbębnić coniedzielny nawyk, potem tradycyjny spacer i równie tradycyjny niedzielny obiad. Zapada! wczesny zimowy zmierzch.
I co dalej?
Wybieramy się na wędrówkę po słabo oświetlonych ulicach miasteczka. Spróbujmy się zorientować w możliwościach spędzenia czasu, jakie w niedzielny wieczór proponuje swemu mieszkańcowi Mszczonów. Czy odwiedzi gospodę ludową (a tam oczywiście płyn z czerwoną kartką), czy rodzinę i sąsiadów (tam przeważnie również płyn z czerwoną kartką)? Naszym przewodnikiem jest sekretarz Prezydium MRN, Czesław Dobrzyński. Przed kinem tłok. Grają „Don Juana". Sala mieści około 200 osób. Kino czynne jest przez 6 dni tygodnia. W niedzielę dwa seanse. Wystarczy to zupełnie dla: 3.274 (wg ostatniego spisu) mieszkańców Mszczonowa. Stałe kino powstało u nas w 1950 r. — mówi tow. Dobrzyński. — Przyzwyczailiśmy się do niego. Młodzież nawet nie pomyśli o tym, że jeszcze przed 10 laty kina tu w ogóle nie było.W sali kinowej przeważnie; w poniedziałki grywa też objazdowy teatr z Warszawy i zespoły „Estrady", tu również odbywają się akademie okolicznościowe.
Filharmonia w Mszczonowie
Idziemy w stronę szkoły. Po drodze mijamy siedzibę biblioteki miejskiej. Dziś, w niedzielę jest nieczynna, ale niejeden z mieszkańców Mszczonowa pochyla się właśnie teraz nad jednym z 5 tys. tomów, który wypożyczyła mu bibliotekarka Janina lżycka.
Oto dwa budynki, w których mieści się szkoła. 11-letnia im. J. Lelewela.
— Dobrze trafiliście — powiada dyrektor Lucjan Chojnowski. — Właśnie w naszej auli szkolnej odbywa się występ artystyczny, zorganizowany przez Koło Przyjaciół Książki. Wchodzimy na salę. Nie licząc młodzieży zgromadziło się tu około 100 osób dorosłych. Młodzież licealna recytuje wiersze przeplatane śpiewem i tańcem. Gdybyśmy trafili tu w inny dzień, moglibyśmy wziąć udział w jednym z koncertów wokalno-muzycznych, które co miesiąc urządza w auli szkolnej warszawska Filharmonia Narodowa. Moglibyśmy również uczestniczyć w spotkaniu z którymś z pisarzy lub posłuchać wykładu na Uniwersytecie dla Rodziców.
Pomógł „dobry wujek"
Pośrodku mszczonowskicgo rynku jarzą się światłem okna. To budynek, który, miał być ratuszem miejskim. Zabrakło jakoś funduszów i przez długie lata puste mury straszyły przechodniów. Na szczęście Prezydium MRN postanowiło nie czekać na mityczne pieniądze i w ratuszowych murach urządziło świetlicę miejską. Ze skromnego funduszu na kulturę (ok. 30 tys. zł rocznie) miasto opłaca kierowniczkę świet¬licy oraz pokrywa koszty utrzymania tej placówki.
W wyposażeniu wnętrza pomógł „dobry wujaszek"— miejscowa Gminna Spółdzielnia.Telewizor „Orion" o 21-calowym'' ekranie, wspaniała radiola i inny sprzęt — oto rezultaty dobrej współpracy Prezydium MRN z Gminną Spółdzielnią. Z zysków osiągniętych w 1959 r. aż 60 tys. zł przeznaczyła spółdzielnia na zakup sprzętu do ośrodków kultury. Również pobliskie wsie: Lindów i Kuklówka otrzymały telewizory.
— Nie chcemy poprzestać na tym — zwierza się prezes GS, Jerzy Zaczyński. — Z zysków osiągniętych w 1960 r. pragniemy wydzielić sumę jeszcze większą. Między innymi podpisaliśmy umowę z TWP, które za nasze pieniądze od stycznia przyszłego roku będzie urządzało odczyty w naszej świetlicy.
Zamiast na pikiecie
Świetlica to centrum życia kulturalnego i towarzyskiego miasta. Opiekuje się nią Ludowy Klub Sportowy. Jego członkowie dyżurują kolejno, dbając, by nikt nie zakłócał porządku i nie łamał regulaminu. Jest bilard, szachy, różne gry towarzyskie, są karty do brydża.
— Popatrzcie na tych tam , przy bilardzie — zwraca się jeden ze starszych obywateli. — Do niedawna pikietowali pod ; przystankiem PKS. Różne rzeczy tam się wtedy działy. Obecnie co dzień można ich zobaczyć w świetlicy.
Pod nowocześnie pomalowaną ścianą, przeciwległą do drzwi wejściowych,króluje „Orion". Telewizja wywróciła zupełnie tryb życia mieszkańców miasteczka. Pierwszy telewizor pojawił się w gmachu szkoły w 1957 r. Dzisiaj w Mszczonowie jarzy się przeszło 50 szklanych ekraników. Dzięki temu mieszkańcy Mszczonowa oglądali olimpiadę, oglądają przedstawia teatrów stołecznych i zagranicznych, słuchają wybitnych naukowców, uczestniczą w wydarzeniach dziejących się, gdzieś daleko.
— Najbardziej podobają się: „Kobra", filmy, transmisje i sportowe i dziennik telewizyjny — mówi Joanna Seferyńska, kierowniczka świetlicy.
Na ekranie „Eureka". Grupa młodzieńców spod przystanku PKS słucha wykładu o cybernetyce. Można z nimi dyskutować o zwycięstwie Krzyszkowiaka, na własne oczy oglądali jak wiązano Lumumbę, mają wyrobione zdanie na temat zespołu „Śląsk", są na bieżąco zorientowani w repertuarze stołecznych teatrów. Czy to nie zaskakujące?
Niestety, nie wszyscy...
Mieszkańcy Mszczonowa nie muszą koniecznie odwiedzać świetlicy miejskiej. Podobna instytucja działa w miejscowych Zakładach Odzieżowych (również jest telewizor) oraz przy Ochotniczej Straży Pożarnej, gdzie istnieje orkiestra dęta i gdzie młodzi amatorzy tego rodzaju muzyki mogą trzy razy w tygodniu uczyć się gry na różnych instrumentach. Czy znaczy to, że wszyscy mieszkańcy miasta oddają się godziwym rozrywkom, które tak długo wyliczałem? Niestety, tutejszy areszt milicyjny nie świeci pustkami, szczególnie w dni targowe, dni wypłat i soboty. Dowiedzieliśmy się jednak, że w ostatnim roku spadla ilość wykroczeń chuligańskich, bójek i pijackich burd. Ma na to oczywiście wpływ zarówno sto¬sowanie trybu przyspieszonego w sprawach chuligańskich (może zbyt rzadko stosowanego) jak również fakt zlikwidowania w ciągu ostatniego roku ni mniej ni więcej tylko 20 nielegalnych punktów sprzedaży wódki. Mają na to również wpływ (oświadczyli to autorytatywnie przedstawiciele mszczonowskej MO) właśnie te świetlice, telewizory, odczyty, koncerty i występy.
Zasstanówmy się
Zastanówmy się. W miasteczku wybudowano po wojnie fabrykę (Mszczonowskie Zakłady Odzieżowe), buduje się nową (Zakład Keramzytu), przewiduje się budowę jeszcze jednej, która zatrudni około tysiąca osób. W przyszłym roku zostania oddane do użytku pięć bloków mieszkalnych. 21 mieszkańców Mszczonowa to posiadacze samochodów, przeszło 100 ludzi ma motocykle, rowerów w ogóle się nie liczy. 50 anten telewizyjnych łączy miasteczko z wielkim światem. Jest kino, 4 świetlice, przyjeżdża teatr, Filharmonia Narodowa. Miasto odwiedzają pisarze, odbywają się koncerty i odczyty, działają dwie biblioteki.
Wszystko w miasteczku liczącym niewiele więcej niż 3 tys. mieszkańców! Nie do nich i nie do czasów, w których żyją, odnoszą się słowa z wiersza Tuwima. Tu dobrzy sąsiedzi nie chcą głupieć.
LECH WIELUŃSKI
Fot.. — M. Raczkowski