Izba Pamięci Ziemi Mszczonowskiej
Mieszkańcy Ziemi Mszczonowskiej, Niosący Pomoc Starszym Braciom w Wierze
Od końca wieku XVII do początku lat 40-tych wieku XX Mszczonów zamieszkiwały dwa narody. Polacy i Żydzi wspólnie budowali miasto i tworzyli jego historię. Każdy z narodów wydał swoich sławnych synów, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w dziejach Mszczonowa. Żydzi miasto nad Okrzeszą zwali - Amshinovem, Amścinowem, a niekiedy Omszynowem.
Mszczonowskich Żydów i Polaków różnił nie tylko język, ale także religia i obyczaje. Pomimo wszystko potrafili żyć obok siebie w miarę zgodnie. Owszem zdarzały się konflikty sąsiedzkie, ale były też liczne przyjaźnie. Mszczonowska polsko-żydowska rodzina dzieliła się smutkami i radościami oraz dzielnie stawiała czoła trudnym wydarzeniom historycznym.
Wspólnie przeżyła: upadek I Rzeczypospolitej, rozbiory, a następnie budowanie odrodzonej Polski. Koniec żydowskiej części Mszczonowa nastąpił w lutym 1941 roku, kiedy to niemalże wszystkich miejscowych wyznawców judaizmu hitlerowscy okupanci wywieźli do warszawskiego getta. Tragiczne lata wojny jak w zwierciadle pokazały na co stać ludzi. Jedni potrafili mordowanym Żydom podać rękę i ryzykować dla nich swoje życie, inni natomiast swoimi czynami splamili honor i zaprzeczyli człowieczeństwu.
Wśród tych mieszkańców Ziemi Mszczonowskiej, o których wiemy, że bohatersko nieśli pomoc swoim starszym braciom w wierze były m. in. rodziny: Guzików z Czekaja, Siniarskich z Lutkówki oraz Rdzanowskich z Radziejowic. Władysława i Władysław Guzikowie ocalili Morrisa Indyga. Władysław Rdzanowski ukrywał podczas okupacji 10- letniego Szaję Goldmana- mszczonowskiego Żyda, wyprowadzonego przez ojca z warszawskiego getta. Stanisław i Marianna Siniarscy z Lutkówki ukrywali natomiast żydowską rodzinę Lipszyców (małżeństwo z dzieckiem). Zapłacili za to najwyższą cenę. 10 marca 1944 oddział niemieckiej żandarmerii z Mszczonowa rozstrzelał ich wraz z trójką dzieci (16-letnim Marianem, 9-letnią Ireną i 8-letnim Edwardem).
Wraz z Siniarskimi śmierć z rąk niemieckich ponieśli też Lipszycowie. Należy przypomnieć, że po wojnie na nasze tereny sprowadzili się państwo Władysława i Jan Smółkowie, którzy podczas okupacji nieśli pomoc Żydom z ich rodzinnego Tykocina. W Radziejowicach zamieszkała natomiast Helena Barnik z domu Szymańska, ostatnia żyjąca członkini rodziny Szymańskich, która w Zielonce ocaliła dwie młode Żydówki - Cyporę i Dorę Szaje.
Te osoby przynoszą nam chlubę. Możemy być z nich dumni. Na szczęście tych, którzy pomagali mimo grożącego im śmiertelnego niebezpieczeństwa nie brakowało. Trzeba też jednak wspomnieć o tych co chluby nam nie przynieśli. W 1944 roku w jednym z domów na ulicy Warszawskiej granatowy policjant znalazł żydowskiego, kilkuletniego chłopca, podobno wydał go mieszkaniec tego budynku. Nie mamy jednak pewności, czy rzeczywiście posądzony o ten straszny czyn był winny, dlatego też lepiej nie przypominać jego nazwiska. Żydowski chłopiec został tego samego dnia zastrzelony na terenie kirkutu. Policjant na miejsce egzekucji ciągnął go ponoć na sznurku, jadąc przez miasto rowerem.